26 stycznia 2015

Recenzja [003] Anna Ficner-Ogonowska "Alibi na szczęście"

Kolejna recenzja! 
Tak, wiem powinniście mnie zlinczować za to że nie odzywałam sie tu tak długo, jednak wiecie jak to jest: szkoła, egzaminy, zaliczenia i inne sprawy życiowe - NORMA w życiu każdego człowieka :) 
Jednak obiecuje wam, że będzie lepiej. Znalazłam pomagiera - Przemka, który również będzie pisał dla was rezencje książek (pierwszą recenzje przeczytacie już w środę) a tymczasem zabieramy się za Alibi...
Enjoy! :D
 "Alibi na szczęście" autorstwa pani. Anny Ficner-Ogonowskiej dostałam na klasową gwiazdkę w trzeciej klasie liceum (ahh, wspomnienia...). Zaczęłam ją czytać od razu jadąc pociągiem, gdyż zaciekawiło mnie to, czy można opisać dobrą historię na tylu stronach - zdecydowanie można, ta książka jest żywym dowodem na to.

Całe szczęście, że książka ujrzała światło dzienne. Gdyby nie mąż pani Anny na pewno by do tego nie doszło. Brawo! Pokerowe zagranie! Książka opowiada historię młodej nauczycielki Hani, która traci sens życia - rodzinę. Na jej drodze jednak pojawia się bohater na białym koniu Mikołaj, młoda kobieta boi sie zaangażować uczuciowo, jednak dzielny Mikołaj walczy by pokazać, że dalej może być w pełni szcześliwa. Ma przy sobie wspaniałych przyjaciół: Dominikę, panią Irenkę (która jest prawdziwym Aniołem Stróżem dla Hani), Przemka. Dzięki nim nie poddaje się i walczy ze wszystkimi przeciwnościami losu.

Opowieść jest: zabawna, romantyczna, potrafi wzruszyć. Akcja całej powieści dzieje się na terenie naszego kraju, jednak ja czytając tą książkę odniosłam wrażenie że przeniosłam się do zupełnie innego miejsca. Fantastyczne opisy, dobór słów, a przede wszystkim mądre cytaty. Moim ulubieńcem jest:
– Jeżeli kochasz, to się nadajesz. Wiesz co? Nie chciałabym, żebyś
pomyślała sobie, że mam się za wszystkowiedzącą, ale wydaje mi się, że człowiek nigdy nie musi wykazać się taką pracowitością, jak właśnie
wtedy kiedy kocha. W miłości trzeba się napracować. Ona przychodzi do
nas sama. Nie wiadomo skąd i dlaczego. Ale to wszystko, co dla nas
robi. Później musimy zajmować się nią sami. Kiedy jest za gorąco,
schładzać, żeby się nic nie spaliło. Jak jest za zimno, podgrzewać, żeby
coś nie zamarzło. Jak coś się dzieje zbyt wolno, to przyspieszać, a jak
coś goni, tak że tracimy nad tym kontrolę, to zwalniać, bo w pędzie
łatwo przeoczyć coś ważnego albo trudno uchwytnego. Wiem, że mi za
chwilę powiesz, że niepotrzebnie włączam mój polonistyczny bełkot.
Może będziesz miała nawet trochę racji. Ale zanim coś powiesz, to
pomyśl, czy nie ma odrobiny prawdy w tym, co powiedziałam. – Utopiła
swój pytający wzrok w czerwonych od płaczu oczach Dominiki.
Czy polecam? Jak najbardziej, co prawda skala jest do 6, ale gdybym mogła to bym dała i 10 :)
Pani Aniu, jeśli kiedykolwiek trafi pani na tą recenzje (jakimś cudem) to chciałabym pani podziękować. Książka uczy i pokazuje realność, której często brakuje w książkach :)
Ocena:  6/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli już przeczytałeś recenzję to napisz teraz coś od siebie, podziel się z nami swoją opinią na temat tej książki :)

Polub nas!