11 grudnia 2016

Recenzja [152] Remigiusz Mróz "Immunitet"

Tak doskonale widzicie, nie trzeba regulować jasności ekranu swoich laptopów czy też smartfonów. Mróz wjeżdża na salony i to w jakim stylu. Gdyby nie to, że aktualnie zaniemogłam głosowo i biorę leki to w tym momencie sięgnęła bym po coś równie wyskokowego, co prawda w domu nie posiadam tequili w której lubuje się sama Chyłka, ale jakieś whisky by się znalazło. Zapraszam na recenzję. Mróz, a niech Cię cholera jasna...

Autor: Remigiusz Mróz
Tytuł: Immunitet
Cykl: Joanna Chyłka (Tom 4)
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Ilość stron: 646

Cena: 36,90 zł
"- Nie wiem, kiedy stałeś się takim pesymistą, ale...
- Ja też nie - odparł pod nosem Kordian. - Może w momencie, kiedy uświadomiłem sobie, że po śmierci na pewno pójdę prosto do nieba, bo całe moje życie jest piekłem."
Kto mnie zna wie, że do Mroza pałam miłością ambiwalentną a przede wszystkim ogromnym szacunkiem. Szacunek ten ma swój koniec, gdy tylko skończę czytać jego książkę gdzie on swoimi spostrzeżeniami czy też rozwojem wydarzeń sprawi, że mam ochotę go udusić i nawet sama Chyłka by mnie z tego nie wybroniła.

Tym razem Remigiusz postawił sprawę jasno i pokazał, że to co było w "Rewizji" było jedynie chwilowym zatrzymaniem na drodze jaką sobie obrał. "Immunitetem" udowodnił, że otrząsnął się z letargu i zamierza pokazać, że jego książki nie są tworzone na ilość i że wcale nie wykorzystuje swoich cennych minut sławy, które na jego szczęście i talent nadal trwają.

Chyłka i Oryński mają nie lada zadanie, co więcej nie należy ono do najłatwiejszych. Chyłka bowiem dostała zlecenie by wybronić swojego znajomego, najmłodszego sędziego Trybunału Konstytucyjnego - Sebastiana Sendala, który został oskarżony o zabójstwo człowieka, którego nigdy nie widział na oczy. Joanna wraz z Zordonem starają się wybadać grunt jaki pod sobą mają, nie jest to proste zważywszy na stan Chyłki, która wypisała się na własne żądanie po zatruciu alkoholowym. Z jednej strony muszą mieć świeży i czujny umysł, ale z drugiej strony objawiają się konsekwencje, które poczyniła Chyłka, gdy stała się partnerem w kancelarii Żelazny & McVay. Żelazny postawił warunek, że jeśli chce wrócić na stanowisko ma wybronić swojego ojca Filipa Obertała, który nie wiadomo co uczynił, natomiast ona by Kormak wrócił do swej Jaskini. To wcale nie ułatwia zadania, gdyż temat ojca dla prawniczki jest wyjątkowo drażliwy i żeby go przeboleć potrzebuje do tego tequili.

Sprawa Sebastiana Sendala nie jest usłana różami i nie pachnie bławatkami. Jest śmierdząca i na kilometr widać machlojki i krętactwa jakie stoją na drodze dwójki prawników. Sam oskarżony utrzymuje swoją niewinność i boi się o swój immunitet. Czy aby na pewno nasz sędzia jest bez skazy i faktycznie jest niewinny? Czy też jest winny jak ocet i to bez dwóch zdań? Chyłka i Oryński na pewno temu dowiodą.

Długo zbierałam się do  przeczytania tej części. Kurde, ależ ja się tego bałam! Naprawdę, bałam się zacząć czytać. Po tym co zaserwował mi Remigiusz w "Rewizji" bałam się że będzie tylko gorzej i zamiast w górę, to nasz Dziadek Mróz (wybacz, musiałam :P) zjedzie saniami w dół i tylko czekać aż lawina poleci za nim. Postanowiłam więc by ponownie przekonał mnie do tego Maestro Gosztyła. Udało się, po pierwszych 100 stronach przepadłam i już było wiadomo, że tak łatwo nie odpuszczę, więc jednocześnie słuchałam głosu pana Gosztyły i śledziłam wzrokiem tekst. Byłam mile zaskoczona jeśli chodzi o panią Annę Dereszowską, która czytała Cymelium Chyłki (o nim napiszę za chwilę). Nie przepadam za grą aktorską, ale jako osobę szanuję i myślę że udało jej się oddać ten fragment na tyle, by móc postawić się w sytuacji Joanny Chyłki.

Co do wyżej wspomnianego Cymelium Chyłki. Brawo Mróz! Jednak po zakończeniu trzeciego tomu, już mogłam co nieco sądzić, czemu Chyłka nienawidzi swojego imienia (a raczej jego zdrobnień) a także swojego ojca. Przeszłość buduje nas i sprawia, że to co robimy w przyszłości bywa czasem niezwykłe. Co prawda nadal nie rozwiązuje to sprawy alkoholizmu, jednak to co przeszła w pewien sposób ją usprawiedliwia, aczkolwiek myślę że jej choroba ma jeszcze drugie dno. Chociaż w obecnej sytuacji jakiej znajduje się Chyłka może się to wszystko zmienić ;)

Końcówka rozpierdzieliła mnie mentalnie, ale to już typowe dla Ciebie i już mogłam się spodziewać że normalnego zakończenia nam nie zaserwujesz. 

Panie i panowie trzymajcie się, bo "Immunitet" to jazda bez trzymanki. Aż tylko czekać na piąty tom. Ja odmeldowuje się i mój mózg także, czeka właśnie w hali odlotów na Malediwy.

Ocena: 5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli już przeczytałeś recenzję to napisz teraz coś od siebie, podziel się z nami swoją opinią na temat tej książki :)

Polub nas!