Dawno nie pisałem, oj dawno. Mogę to wytłumaczyć w bardzo łatwy sposób: SZKOŁA. W ostatnim czasie byłem chory, potem musiałem nadrabiać zaległości w szkole, co spowodowało brak czasu na czytanie książek. Myślę, że teraz się to jakoś zmieni.
Tytuł: Kosogłos
Ilość stron: 376
Wydawnictwo: Media Rodzina
Cena: 30zł.
„W ciemności ogień płonie jeszcze jaśniej”
Dzisiaj mam dla Was ostatni tom mojej ulubionej, na ten czas trylogii sci-fi. (W planach mam przeczytanie „Więźnia labiryntu”). Będę Wam opowiadał o Kosogłosie. Mam mieszane uczucia jeżeli chodzi o ostatni tom. Sporo rzeczy zaczęło mnie w tej książce denerwować, sporo nudzić, ale nadal myślałem o tym, że są to Igrzyska śmierci.
Jak już powiedziałem, ostatnia część wprowadziła do mojego świata zamęt. Mimo tego, że była nudna jak flaki z olejem, akcja hmm w sumie bardzo mało akcji była śmieszna. W sumie czego można się spodziewać po dziewczynie, która ma nierówno pod sufitem i jest w stanie oddać życie, żeby żył jej jedyny Peeta.. Na litość boską to serio stało się denerwujące. Peeta to, Peeta tamto. Chciałem wywalić tą książkę, mówię, dam jej szansę, rozkręci się, a tu nic.
Nie chcę, żebyście myśleli, że hejtuję tę książkę, bo tak nie jest Kosogłos, jest słaby, ale nie tak bardzo, żeby go nie przeczytać. Kilka akcji naprawdę było fajnych, podobała mi się akcja, kiedy ludzie z kapitolu niszczyli szpital, podczas kręcenia propagiat. Jedną z najbardziej urzekających scen była scena, gdy Katniss zaczęła śpiewać piosenkę „drzewo wisielców” w 12 dystrykcie. Drugą, w sumie musiałem trochę się naczekać, była scena, w której umarła Prim. Po postu mnie zatkało. Szok, łzy, smutek. Ostatni rozdział książki, jak dla mnie mógłby nie istnieć. Czytając go, myślałem, że rozszarpię Katniss, za to co zrobiła. (Nie chcę zdradzać za dużo szczegółów).
Sam teraz nie wiem, jak mam ocenić tę książkę. Wszystko było słabe, nie mogę patrzeć na tą jedną książkę przez pryzmat pozostałych dwóch, gdzie druga była najlepsza. Tę książkę należy przeczytać, ale trzeba mieć na uwadze to, że momentami zalatuje nudą. Katniss przepraszam.
Ocena: 3/6
Właśnie Kosogłos był dla mnie najsłabszy z całej trylogii. Mam takie samo zdanie jak ty, że momentami było trochę nudno. No i Finnick... Ale niestety on nie ratował książki z wiadomych powodów ;/
OdpowiedzUsuńhttp://to-read-or-not-to-read.blog.onet.pl/