13 sierpnia 2025

Recenzja [240] Matka Torpeda "Kiedyś się spotkamy"

Twórczość kobiety ukrywającej się pod pseudonimem Matka Torpeda znam od dawna – obserwuję jej profil na Instagramie od czerwca 2017 roku. Teraz spełniła jedno ze swoich marzeń i postanowiła podzielić się z czytelnikami swoją książką.

Zapraszam Was, by wyruszyć w tę literacką podróż razem ze mną. Nie będzie to jednak łatwa wędrówka. To droga, która potrafi boleć i obudzić demony skrywane głęboko pod warstwą makijażu czy wymuszonego uśmiechu. Ale zapewniam – warto ją przejść, bo na końcu czeka upragniony spokój.


Okładka pobrana ze strony matkatorpeda.pl
Autor: Matka Torpeda
Tytuł: Kiedyś się spotkamy
Ilość stron: 331
Wydawnictwo: Selfpublishing tj. Matka Torpeda zorganizowała i wydała książkę samodzielnie przy pomocy cudownych ludzi, którzy wsparli ją w redakcji, korekcie czy składzie samej książki oraz drukarni, która wydrukowała książkę w wersji papierowej. Nie jestem pewna czy na ten moment książka jest w tej wersji (była tylko drukowana w ilości zamówień przedpremierowych), ale na pewno jest dostępna w formie e-booka na stronie matkatorpeda.pl 

Mamy dwie bohaterki.

Pierwszą z nich jest Michalina – młoda żona i mama kilkuletniego chłopca. Odnosi sukcesy w pracy, realizuje powierzone zadania z pełnym profesjonalizmem, a jej kariera rozwija się w szybkim tempie. Można odnieść wrażenie, że prowadzi życie „idealne” – łączy obowiązki domowe z wymagającą pracą i radzi sobie z tym wszystkim znakomicie. Jednak za tą fasadą kryje się napięcie, które przez lata narastało, aż w końcu doprowadziło ją do emocjonalnej ściany.

Drugą bohaterką jest siedmioletnia Lena – dziewczynka, która od najmłodszych lat zmaga się z codziennością naznaczoną brakiem bezpieczeństwa, ciepła i troski. Jej dzieciństwo to walka o przetrwanie w świecie, w którym rodzice – z powodu uzależnienia od alkoholu – nie potrafią zapewnić jej podstawowych warunków do życia. Bywa, że jedynym posiłkiem jest kromka czerstwego chleba z plastrem sera, o ile w lodówce znajdzie się cokolwiek. Każda złotówka w rękach rodziców znika w butelkach, a nawet drobne pieniądze od babć potrafią zostać jej odebrane.

Autorka przedstawia nam obie te postacie w różnych momentach ich życia.
Michalina, przytłoczona przeszłością i niewypowiedzianymi emocjami, decyduje się na terapię. Chce odzyskać wewnętrzny spokój, ale też zbudować przestrzeń, w której będzie mogła bez lęku opowiedzieć swojemu synkowi o babci – kobiecie, która była dla niej azylem i źródłem miłości. Ta decyzja staje się początkiem trudnej wędrówki w głąb siebie. Autorka nie koloryzuje – pokazuje, jak wymagający jest proces terapii, jak wiele odwagi wymaga konfrontacja z bólem, który latami był tłumiony.

Lena z kolei dorasta w świecie, w którym nikt nie słucha jej krzyku. Widzimy ją w szkolnej ławce, obserwujemy jej pierwsze zauroczenia, ale też momenty, gdy wchodzi na ścieżki pełne ryzyka – pierwsze papierosy, pierwsze bunty. Kiedy głośno mówi, że miejsce, w którym mieszka, nie jest prawdziwym domem, spotyka się z obojętnością. A gdy ktoś z zewnątrz próbuje interweniować, rodzice – zwłaszcza ojciec – bagatelizują problem, wmawiając wszystkim, że to jedynie fantazje i przesada „rozkapryszonej” nastolatki.

Drogi Michaliny i Leny różnią się od siebie, ale łączy je jedno – obie muszą pokonać wiele przeszkód. Tych większych, które bolą i zostawiają ślad na całe życie, i tych mniejszych, które jednak potrafią podcinać skrzydła. Autorka pięknie pokazuje, że mimo licznych potknięć można znaleźć siłę, by te kłody zamienić w schody – prowadzące w stronę spokoju, poczucia bezpieczeństwa i życia, w którym jest miejsce na normalność.

Książkę przeczytałam w zaledwie dwa dni. Wciągnęła mnie od pierwszych stron i nie pozwoliła się odłożyć. To historia, która nie tylko porusza, ale i zostaje w czytelniku na długo. Publikacje psychologiczne oparte na prawdziwych wydarzeniach często bywają przeładowane specjalistycznym żargonem, co utrudnia odbiór. Tutaj jest zupełnie inaczej – tekst jest przystępny, szczery, pełen emocji. Wplecione cytaty znanych osób ze świata kultury, nauki czy sztuki idealnie dopełniają treści, są trafne i „w punkt”.

Polecam tę książkę każdemu – nie tylko tym, którzy interesują się psychologią. To lektura, która może stać się impulsem do refleksji nad własnym życiem. Może skłonić do spojrzenia w głąb siebie i odważenia się na zmiany. A jeśli ktoś z Was waha się, czy rozpocząć terapię – ta historia może być pierwszym krokiem w stronę podjęcia tej ważnej decyzji. Bo zdrowie psychiczne, podobnie jak fizyczne, mamy tylko jedno i warto o nie dbać.

Na zakończenie przytoczę zdanie, które autorka podarowała mi wraz z książką:
„Nie spalaj się tylko dlatego, żeby innym było cieplej.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy czytelnik patrzy na książkę przez własny pryzmat. Jeśli masz ochotę, podziel się swoim spojrzeniem – jestem bardzo ciekawa! :)