17 sierpnia 2019

Recenzja [244] Kamil Jędruchniewicz "Stsygoń"

Cześć,
dawno mnie tutaj nie było. Jednak popadłam w wakacyjny nastrój i ciężko było mi się z niego obudzić. Ciężko też mi było opublikować w końcu recenzję książki, którą dostałam od mojego znajomego. Aż mi trochę wstyd z tego powodu, bo recenzja powinna pojawić się na początku czerwca. Jednak z perspektywy czasu wiem, że to była dobra decyzja by odwlec w czasie publikację tego postu. Czemu? Tego dowiecie się w recenzji, zapraszam :)



Autor: Kamil Jędruchniewicz
Tytuł: Stsygoń
Wydawca: Ridero (czyli książka wydawana własnoręcznie)
Ilość stron: 280
Cena: 43,12 zł

"Gadają ludzie, że słońce zawieszone jest na sznurku i że Bóg ma anioła od nawijania tego sznurka na szpulę. Podobno to nie jest to jednak ani Michał, ani Rafał, ale inny jakiś, z imienia nie znany, ostatni w szeregu, całych niebios zakała."

Kamil Jędruchniewicz to debiutant. Bałam się recenzować tę książkę, jednak czego nie zrobi się dla starej znajomości. Poza tym ja mam czasami słabość do debiutantów. Lubię im pomagać, lubię promować polską literaturę i autorów. Zgodziłam się pomóc. Różnie z tą pomocą wychodziło. Raz lepiej, raz gorzej. Wiadomo, jesteśmy tylko ludźmi.

Pan Kamil to spokojny, wykształcony człowiek w dziedzinie historii. Do dzisiaj nie wiem jak to się stało, że młody człowiek postanowił napisać książkę językiem dosyć trudnym w odbiorze, gdyż jest bardzo zbliżony do stylistyki młodopolskiej. Jako społeczeństwo przywykliśmy do zapożyczeń językowych, młodzieżowej stylistyki i wyrazów. Upraszczamy słowa wszędzie jak tylko się da, co swoją drogą czasami jest pomocne, ale tylko czasami. Autor zbudował sobie bardzo dużą ilość schodów do pokonania, aby napisać tę książkę i udało mu się wejść na szczyt.

Autor zabiera nas do dziewiętnastowiecznej wsi, położonych na kresach w carstwie Rosyjskim, choć niegdyś były to terytoria należące do Polski. Była to dosyć majętna jak na te czasy wioska, wszystko jest spokojne, nie zmącone szybkością i strachem. Można by zacytować Kochanowskiego "Wsi spokojna, wsi wesoła; Który głos twej chwale zdoła?" i wszystko mogło by tak dalej być, gdyby nie powrót pewnej dziewczyny o imieniu Katarzyna. Dziewczyna bowiem została wygnana kiedyś za cudzołożenie. Powraca nie tylko z dzieckiem, ale też i z tajemną wiedzą, która wiejska społeczność określa darem od samego szatana i mawiają iż jest czarownicą. Jej powrót zburzy dotychczasową idyllę, która panowała wokół terenów wioski.

Bardzo ciężko czytało mi się tę książkę. Wymaga ona skupienia, ciszy, a najlepiej jakby nikt wokół nie oddychał i nie zaburzał koncentracji. Zazwyczaj czytam książki słuchając muzyki i podróżując środkiem komunikacji jakim jest pociąg. W tym przypadku tak się nie dało, oj nie. Tutaj potrzebowałam spokoju, by móc przyswoić stylistykę, którą jest napisana książka.

Czy zabrakło mi czegoś w tej książce? Po tak długim czasie myślę, że nie. Przyznaję na początku miałam obawy co do tytułu, czy aby na pewno tak powinien brzmieć, gdyż tak naprawdę Stsygoń to Strzygoń, demon ze słowiańskich wierzeń. Dla mnie jest to łamaniec językowy i przez większość czasu wymawiałam tytuł jako Stystygoń. Książka jest wzbogacona o piękne ilustracje, które mnie oczarowały. Dla mnie to świetny pomysł i ja to kupuję.

Czy polecam? Tak, zdecydowanie tak. Jak na debiut, jest to książka naprawdę dobra. Żałuję tylko, że jest wydana własnym sumptem i jak wiadomo trzeba co nie co znać się na PR i marketingu, aby rozgłosić wieść o tej książce po mediach.

 Ocena: 5/6

Za książkę dziękuję autorowi panu Kamilowi Jędruchniewiczowi 
(mam nadzieję, że dobrze odmieniłam nazwisko)
Zapraszam na fanpage książki i autora na facebooku: https://www.facebook.com/kamiljedruchniewic/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli już przeczytałeś recenzję to napisz teraz coś od siebie, podziel się z nami swoją opinią na temat tej książki :)

Polub nas!