💞 Kiedy serce mówi „stop”, a czas mówi „jeszcze raz”…
Nie wiem, jak Wy, ale ja mam słabość do historii, w których los robi bohaterom psikusa. Zwłaszcza takich, w których trzeba się nauczyć odpuszczać kontrolę i po prostu… zaufać chwili. A jeśli do tego dorzucimy pętlę czasową, walentynkowe katastrofy i chłopaka, który potrafi wybić z rytmu jednym spojrzeniem? Jestem kupiona.
Dziś mam dla Was recenzję książki, która – choć oparta na szalonym pomyśle – trafia prosto w serce. Lynn Painter wraca z nową powieścią i, jak zwykle, nie zawodzi. To opowieść o miłości, o rozczarowaniach, o próbach i błędach (czasem powtarzanych codziennie)... i o tym, że może warto czasem wyrzucić swój idealny plan do kosza.
Zaparzcie sobie coś dobrego, rozsiądźcie się wygodnie – i chodźcie zakochać się w tej historii razem ze mną. ❤️
Autor: Lynn Painter
Tytuł: Lepiej niż wczoraj
Ilość stron: 312
Wydawnictwo: Wydawnictwo Young
Cena: okładkowa 47,90 zł, natomiast na empik.com znajdziecie ją już za 28,99 zł.
"Uwierz mi, kobitko, nauczyłam się, że szał nigdy niczego nie zmienia."
Walentynki w pętli i serce bez planu – Lynn Painter wraca w wielkim stylu! 🎀
Zdarzyło Wam się kiedyś chcieć przewinąć dzień jak odcinek serialu, który po prostu nie wyszedł? Emilie – bohaterka najnowszej powieści Lynn Painter – nie tylko tego pragnie, ale... niestety trafia w sam środek koszmaru każdego kontrol freaka. I to w różowych barwach walentynek.
Ta książka to nie jest kolejna słodka historyjka o zakochanych nastolatkach. To emocjonalny ping-pong między tym, co chcielibyśmy przeżyć raz, a tym, co musimy przeżyć setki razy, zanim nauczymy się odpuszczać. Wciągająca, pełna błyskotliwego humoru i rozbrajająco autentyczna opowieść o tym, że życie rzadko podąża według naszego scenariusza – i może to wcale nie jest takie złe.
Emilie ma wszystko zaplanowane, łącznie z tym, jak powinno wyglądać jej szczęśliwe zakończenie. Ale życie (i wszechświat?) mają zupełnie inne plany. I nagle każdy dzień staje się tym samym dniem. Tym najgorszym. A w tym całym chaosie pojawia się ktoś, kto z początku wydaje się tylko tłem... ale bardzo szybko kradnie uwagę. I serce.
Nie zdradzę więcej – bo magia tej historii tkwi w odkrywaniu jej raz za razem. Każda powtórka tego samego dnia odsłania coś nowego, śmiesznego, czasem bolesnego, ale zawsze prawdziwego. Painter perfekcyjnie balansuje między lekkością a emocjonalnym ciężarem, którego nie widać na pierwszy rzut oka, ale który czujemy między wierszami.
Nie wiem, jak ona to robi, ale każda jej książka działa na mnie jak comfort food. I ta też – tylko zamiast kakao i koca, dostajemy pętlę czasową, złamane serce i bohatera, który zasługuje na własny fanclub (Nick, patrzę na ciebie).
Idealna na wieczór, poranek, deszcz, słońce i… tak, również na walentynki.
Czyta się jak playlistę ulubionych piosenek – raz tańczysz, raz płaczesz, ale nie przewijasz ani sekundy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy czytelnik patrzy na książkę przez własny pryzmat. Jeśli masz ochotę, podziel się swoim spojrzeniem – jestem bardzo ciekawa! :)